środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 7

 Przepraszam, przepraszam, przepraszam... i mogłabym tak w nieskończoność. Wena mnie chyba opuściła. Napisałam następny rozdział, który według mnie jest za krótki i przede wszystkim bez sensu. Dziękuję Kamz i Alurze za wsparcie oraz za wszystkie wejścia. Zapomniałabym rozdział jest trochę inaczej napisany sami oceńcie czy gorzej czy lepiej ;) Postaram się więcej i częściej dodawać. Miłego czytania :D

***


              Minął miesiąc odkąd jestem wilkołakiem. Miesiąc też jestem z Sethem. Jest wprost idealnie, ale jak wszyscy wiemy szczęście nie może trwać wiecznie.
Właśnie tak jest w moim przypadku po miesiącu cudownych przeżyć nastąpił kryzys. Mianowicie na naszym terytorium pojawili się nie proszeni goście. Domyślacie się ? Wiem, że tak, ale nie stoi to na przeszkodzie opowiedzenia tej historii. Pojawili się jak gdyby nigdy nic i kazali się wynosić.
- Spadać stąd to nasza ziemia ! - rozkazał pijawko-podobny
- Bo jak nie to co ? - odpyskował Seth. Dobrze wiem, że gry słowne sprawiały mu przyjemność. Tylko nie o to w tym wszystkim chodziło. To nasze terytorium i to my musimy o nie zawalczyć, najlepiej gdyby obyło się bez rozlewu krwi, ale jeżeli będzie trzeba zrobimy wszystko. Na razie spróbujmy się dogadać.
- O co Wam chodzi ? Nie możemy tego załatwić spokojnie ? - łudziłam się, ale postanowiłam spróbować
- Nie lala nie da się spokojnie. Albo się stąd wyniesiecie albo my się Wami zajmiemy
- Po pierwsze nie mów do mnie lala, a po drugie my byliśmy tu pierwsi. I dlaczego akurat ten teren sobie wybraliście ?
- Akurat ten, akurat tamten - zaczął mnie przedrzeźniać - po prostu. Czy twój wilczy móżdżek nie potrafi tego pojąć ?
- Jeszcze raz się tak do niej odezwiesz, a nie ręczę za siebie - Seth nie wytrzymał, był już wyraźnie zirytowany
- Dobra, koniec - Matt postanowił to przerwać - Jeżeli nie oddamy tego terenu wybuchnie wojna ? - nasz Alfa zmierzył naszych czterech przeciwników wzrokiem
- Nie wierze, załapałeś ? - Kris bo tak nazywał się "wampir przywódca", udał zaskoczonego.
- Nas jest więcej nie zauważyłeś ?
- Chyba nie chcesz narażać samic ? - znalazł nasz slaby punkt Matt nie pozwoli żeby mi i Rose stała się krzywda jest zbyt honorowy. Nie potrafi zrozumieć, że my chcemy walczyć bo jesteśmy "kobietami, którymi oni mężczyźni muszą się zajmować" - Czekamy jeszcze tydzień ani dnia dłużej.
I już ich nie było skubani co jak co, ale biegać to umieją szybko.
          W ciągu tego tygodnia wiele się wydarzyło. Każdy chodził spięty i nerwowy. Nawet między mną, a Sethem już nie było tak jak powinno. Bałam się, że może to popsuć nasz związek, który od wizyty wampirów stał się niepewny.
         Dzień walki nadszedł i nie wróżył nic dobrego...

***

Przepraszam za błędy. Jeżeli przeczytałeś zostaw komentarz chcę wiedzieć co myślisz i ile osób w ogóle to czyta. Do następnego <3